Muzyka






piątek, 4 lipca 2014

II

II


- Babciu wróciłam! - krzyknęłam wchodząc do domu po szkole.
Moi rodzice kilka lat temu zginęli w wypadku samochodowym. Od tego czasu mieszkałam z babcią. Mój starszy brat przebywał za granicą ale szczerze powiedziawszy nie miałam ochoty nawet o nim myśleć. Nienawidziłam go, ale to długa historia. - Babciu?! - zawołałam ponownie gdy nie usłyszałam odpowiedzi. Rzuciłam torbę na podłogę i pobiegłam do kuchni. Babcia leżała na podłodze. - O Boże...
Wyjęłam telefon z kieszeni i zadzwoniłam po karetkę.

Dwadzieścia minut później patrzyłam jak sanitariusze okrywają ciało babci czarną płachtą i wkładają je na noszach do karetki. Łzy zamazały mi widoczność, ale nawet nie próbowałam ich wytrzeć. Jeden z lekarzy obiecał, że przyśle kogoś z krewnych aby ze mną zamieszkał. Bo niby nie miałam jeszcze osiemnastu lat i nie mogłam mieszkać sama. Nadal nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Jeszcze wczoraj wieczorem rozmawiałyśmy o wyprowadzce z tego domu i zaczęcia od nowa gdzie indziej. Teraz nie było na to szans.
O dwudziestej zadzwonił telefon.
      - Halo? - spytałam.
      - Najszczersze kondolencje. - rozległ się głos w słuchawce.
      - Kim jesteś? - Nie mogłam uwierzyć, że wieść tak szybko się rozniosła.
      - Twojej babci ta informacja się nie przydała. - powiedział. Wtedy dotarło do mnie co się tak naprawdę stało.
      - Co jej zrobiłeś?!      
      - Ja? Nic! - zaśmiał się.
      - Gadaj!
      - Następnym razem nie radzę pić herbaty. - Rozłączył się, a ja natychmiast odłożyłam telefon i zbiegłam po schodach do kuchni.

Faktycznie. Na blacie stał kubek z herbatą. Powąchałam ją, strasznie śmierdziała. Otworzyłam szafkę nad kuchenką i wyjęłam słoiczek w którym babcia trzymała herbatę. Ta również nie pachniała normalnie. Spojrzałam na spód wieczka i aż upuściłam słoik. Napis głosił „Miłych snów”. To na pewno nie była herbata babci! Natychmiast zadzwoniłam do Eleny.
      - Halo? - spytała.
      - To ja. Mogłabyś do mnie podjechać? - starałam się opanować drżenie głosu.
      - Jasne, coś się stało?
      - To nie rozmowa na telefon.
      - Będę za kwadrans.
      - Dziękuję.
Rozłączyłam się i pociągnęłam nosem, spoglądając w okno. Nagle jakaś postać odbiła się od niego zostawiając po sobie stróżkę krwi.
      - Co jest? - mruknęłam do siebie przerażona.
Złapałam nóż kuchenny i otworzyłam drzwi frontowe. W tej samej chwili ktoś uciekł z mojego podwórka. Kaptur spadł mu z głowy a ja ujrzałam długiego blond warkocza. Usłyszałam jęk i podbiegłam do okna w które wcześniej ktoś uderzył. Nie mogłam uwierzyć, może mi się wydawało bo było ciemno, a może nie, ale widziałam go. Właściciel Niebieskich Oczu leżał właśnie pod moim oknem a z głowy leciała mu krew. Przyklękłam i obejrzałam ranę. Nie było aż tak źle. Delikatnie nim potrząsnęłam, otworzył oczy i widać było, że widząc mnie odetchnął z ulgą. Może ucieszył się, że to ja a nie napastnik. Nie wiem. Pomogłam mu wstać i wprowadziłam go do środka. Kazałam mu położyć się na kanapie i poszłam po apteczkę. Po chwili wróciłam do salonu i zajęłam się opatrywaniem rany chłopaka.
      - Wolałabym nie wzywać karetki. - mruknęłam - Już raz tu dzisiaj byli. - głos mi się załamał. Chłopak uniósł brwi. Pokręciłam głową przekazując, że wolę o tym nie rozmawiać. Wzruszył ramionami. - A co ty tak właściwie robiłeś na moim oknie, że tak powiem? - spytałam nagle, zawiązując bandaż.
Chłopak zerwał się z kanapy i przygwoździł mnie do ściany kładąc ręce po obu stronach mojej głowy . Wytrzeszczyłam oczy.
      - Ile widziałaś? - odezwał się, chyba pierwszy raz w mojej obecności.
      - Wystarczająco. Myjesz mi okna. - powiedziałam.
      - Nie bawi mnie to. - Hipnotyzował mnie swoim niezwykle niebieskim spojrzeniem, a przydługa grzywka opadała mu na oczy.
      - No zobacz, mnie też. - sarknęłam – Co robiłeś na moim podwórku? Z kim się biłeś? Dałeś się pokonać dziewczynie?
      - Skąd pomysł, że to była dziewczyna?
      - Widziałam warkocz.
Westchnął i wolą ręką przeczesał włosy.
      - Ktoś jeszcze tu jest? - zapytał, nie zdając sobie sprawy z tego ile bólu zadał mi tym pytaniem. Łzy zakręciły mi się w oczach. - Co się stało?
      - Dziś... Zabito moją babcię. - Chłopak odsunął się od mnie i przejechał rękami po twarzy. - Znalazłam w kuchni, herbatę która śmierdziała i jeszcze napis „Miłych Snów”... - Załamał mi się głos.
      - Tym razem posunął się za daleko... - mruknął bardziej do siebie niż do mnie. - Pokaż mi tę herbatę.
Zaprowadziłam go do kuchni i wskazałam palcem kubek i stojący obok niego słoik. Uchylił wieczko, przeczytał napis i powąchał zawartość.
      - Będzie ci to potrzebne? - spytał zakręcając słoik. Pokręciłam głową.
      - Weź.
      - Dowiem się co to i jak zabito twoją babcię.
      - Nie musisz, poradzę sobie.
      - Muszę. Jestem w to zamieszany o wiele bardziej niż ci się wydaje. - Westchnął.
Rozległ się dzwonek do drzwi.
      - Kto to? - zapytał.
      - To pewnie moja przyjaciółka, zadzwoniłam do niej gdy znalazłam tą herbatę...
Przez to całe zamieszanie zupełnie zapomniałam o telefonie do Eleny.
Schował słoik w kieszeń kurtki i uchylił to samo okno o które wcześniej się odbił.
      - Będziemy w kontakcie. - powiedział i już go nie było.
      - Nie mam twojego numeru.... - mruknęłam pod nosem. Ponownie zabrzmiał dzwonek więc poszłam otworzyć drzwi, lecz nikogo tam nie było. Znalazłam na klamce zwiniętą karteczkę. Rozwinęłam ją, treść głosiła:

Powiedz Nathanowi, że dziś miał szczęście. Następnym razem może nie skończyć się tylko na kilku siniakach. Mam twoją kumpelę. Powiedz mi: czy ona również pija herbatę?”









* Okay, jestem niefajna. Przerwałam w takim momencie 3:D. Rozdział krótki, ale jak mnie zabijecie to następnego nie dodam! XD
Dziękuję za prawie 200 wejść i tyle pozytywnych komentarzy <3 Nie spodziewałam się, aż takiej aktywności, bo blog ma dopiero 4 dni! Kocham was, kocham, kocham!  Next już 7 lipca :) Co poniektórych odsyłam tu ----------> KALENDARZ <------------  Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem również pojawi się masa komentarzy :)

CO DO POCZĄTKU KOŃCA:

Informuję was, że pod postem Number Twelve [klik] brakuje już tylko jednego komentarza do następnej notki za co WOW - podziw od Savi O.O - wyrabiacie się miśki. <3
PS Mam nadzieję, że jednak nie poprzestaniecie na tym jednym komentarzu tylko dlatego żeby ukazał się nowy rozdział :D







*Wszystkie użyte do tej pory gify pochodzą z serialu "Pretty Little Liars - Słodkie Kłamstewka" a naszą główną bohaterkę odgrywa serialowa Aria Montgomery  - Lucy Hale <3


CZYTASZ = KOMENTUJESZ




4 komentarze:

  1. Lucy Hale ♥♥... Zajebisty rozdział.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    LA.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega fajny rozdział. Z niecierpliwością czekam na next. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Serio?Nie mogę doczekać się następnego rozdziału i tak jesteś niefajna,bo przerwałaś w takim momencie :D No ale trudno...Czekam na 7 lipca :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestes niefajna ale na szczescie czytam archiwum wiec czekaja na mnie kolejne odcinki :-) :-) co do tego...trzyma w napieciu cos czujeze ta osoba z warkoczem byla mezczyzna xD

    OdpowiedzUsuń