Muzyka






niedziela, 24 sierpnia 2014

KOCHANI!


Otóż chęci są, pomysły są...
Ale czasu nie ma.

Zamierzam w dalekiej bądź niedalekiej przyszłości powrócić i 
kontynuować tego bloga :) wszystko zależy od szkoły i ilości nauki
która niestety niedługo pewnie mnie zasypie. Druga gimnazjum to
 już nie zabawa... :c


A więc :

DRU & NATHAN 
MAŁYMI KROCZKAMI
POWRACAJĄ!



sobota, 26 lipca 2014

BLOG ZAWIESZONY



    Kochani wybaczcie, ale zaraz zobaczcie tu coś czego na pewno się nie spodziewaliście, do rzeczy więc;
- Ten blog był kompletnym niewypałem od samego początku. Nie oszukujmy się.
Nie usuwam go. Zawieszam tylko, i powrócę do pisania kiedyś tam... W dalekiej bądź niedalekiej przyszłości ale powrócę. Powodu raczej nie mogę wam podać, nie mogę więc od was wymagać, że mnie zrozumiecie, ale proszę nie znienawidźcie mnie. Mam w planach założenia nowego bloga który będę prowadziła razem z przyjaciółką ale to jeszcze nic pewnego. Jeśli coś się zmieni dowiecie się o tym na moim blogu "Początek Końca". Wiem, mam strasznie słomiany zapał. Niestety nie umiem nad nim zapanować.
Jeszcze raz was przepraszam.

Savi Valent



wtorek, 22 lipca 2014

VIII


VIII

Wybaczcie, że tak późno ;)
Pierwszy rozdział w pełni z perspektywy Nathana :D

  Stał na tyłach szkoły, zastanawiając się co się stało i deptał świeże niedopałki pozostawione przez uczniów. Szczelniej naciągnął na głowę czapkę i spojrzał w stronę deptaku obok szkoły. Odwrócił się z powrotem i zobaczył idącą w jego stronę brunetkę. Miała na sobie bluzę i ... w sumie na bluzie nie miała kurtki. Kiedy do niego podeszła błyskawicznie zdjął z siebie ciepłą kurtkę i nakrył nią ramiona dziewczyny. Założył jej na głowę kaptur bo czapki też nie miała i łapiąc ją za kołnierz przyciągnął ją bliżej siebie, łącząc ich usta w pocałunku. Kiedy zanurzył dłoń w jej włosach, syknęła i odsunęła się, trzymając się miejsca którego wcześniej dotknął. Spojrzał na nią dziwnie i nadal patrząc jej w oczy, delikatnie odsunął jej rękę z szyi. Kiedy zobaczył ranę, wezbrał w nim gniew. Nikomu nie pozwoli robić jej krzywdy! 
  Co do osoby która to zrobiła, miał już pewne podejrzenia.
Poszperał w torbie którą miał przewieszoną przez ramię, wyjął chusteczkę i ostrożnie przytknął ją do na nowo otwierającej się rany. Dru zamknęła oczy i odetchnęła ciężko.
- ...Te okropne zgniłe oczy.. Nathan... ty nie wyobrażasz sobie... ja.. ja się tak baaa....łam - wstrząsnął nią szloch. - To było okropne... Myślałam... myślałam, że mnie... zabije.
Pogłaskał ją dłonią po policzku i złapał za brodę, zmuszając by na niego spojrzała. Wodziła wzrokiem na wszystkie strony tylko nie na niego. Zirytowało go to i zrobił krok w stronę w którą aktualnie patrzyła. Nie zdążyła odwrócić wzroku i spojrzała prosto w jego intensywnie niebieskie tęczówki.
- Wyobrażam sobie.
- Tak? - zapytała dziwnie cichym głosem.
- Nie. Ja to po prostu wiem.
Zmarszczyła brwi i wierzchem dłoni wytarła mokre od łez oczy.
- S... skąd? - pociągnęła nosem.
- Po prostu wiem. - szepnął i przytulił ją do siebie.
Dziewczyna wtuliła głowę w jego sweter i zadrżała.
- Wiesz co? - spytał. Pokręciła głową, nadal wtulona w jego ramię. - Zimno tu. Chodźmy do mnie.
- Nigdy u ciebie nie byłam. - powiedziała odsuwając się.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz. - zaśmiał się i pociągnął ją za rękę w stronę motoru.


***

  Jak na dżentelmena przystało, przytrzymał jej drzwi, żeby mogła przejść. Dziewczyna jednak zatrzymała się w pół kroku i rozejrzała się po pomieszczeniu.
- Tu zawsze tak było? - spytała, oglądając się na niego.
- Jak? - Ominął ją i zajrzał do środka.
Omiótł wzrokiem pomieszczenie. Meble były poprzewracane, szuflady i szafki pootwierane. Po podłodze walały się papiery. Usłyszał coś i szybko otworzył drzwi sypialni, rozejrzał się uważnie i jednych sprawnym ruchem przygwoździł rudowłosego do ściany.
- Lotar cię przysłał? - warknął nie puszczając włamywacza.
- Kto? - wtrąciła się brunetka, wielkimi oczami obserwując sytuację.
- Nie teraz. - powiedział jej przez ramię.
- Ale..
- Dru, nie teraz!
Już się nie odezwała, ale wiedział, że nadal stała w drzwiach.
- Sam przyszedłem. - zaśmiał się rudowłosy okropnym gardłowym chichotem .
- Bo uwierzę. - prychnął niebieskooki. - Ty się nigdzie nie ruszasz, jeśli on ci nie każe.
- Racja. - odparł wpatrując się w Dru. -  I właśnie sobie przypomniałem, że kazał mi już wracać.
I rozpłynął się w kłębie pomarańczowego dymu przypominającego płomienie. Nathan kopnął w stoliczek nocny, pod którym momentalnie ugięły się nogi i spojrzał na brunetkę. Stała w progu jego sypialni z szeroko otwartymi oczami i ustami w kształcie litery "o".
- Wyjaśnij mi to. - powiedziała, nie spoglądając na niego i robiąc ręką w powietrzu dziwaczny gest.
Podszedł i położył obie ręce na jej ramionach, patrząc jej w oczy.
- Nie wiem jak. I nie mogę. - Rzuciła mu butne spojrzenie. - Przykro mi.
- Gość włamuje ci się do domu i się rozpływa! - Mówiła coraz szybciej z niedowierzającą miną. - To nienormalne! - złapała się za głowę. - Mam zwidy. Halucynacje. Powiedz, że mam halucynacje.
Przecząco pokręcił głową i westchnął ciężko.
- Nie masz halucynacji.
Popatrzyła chwilę na niego, oczyma bez wyrazu.
- Wychodzę. - Odwróciła się i ruszyła o wyjścia.
- Dru..
- Wychodzę!
- Proszę cię, zaczekaj... - Złapał ją za nadgarstek, zatrzymała się.
- Na co, Nathan? - zakpiła. - Powiedz mi na co mam czekać. Wyjaśnisz mi co tu się stało, czy nie?
- Naprawę nie mogę.
- Idę. Pa.
- Dru... Proszę cię! Naprawdę gdybym mógł to bym..
- A niby czemu nie możesz?!
- Bo cię zabiją! - krzyknął.
Dziewczyna nie spuszczała z niego wzroku.
- Co? Jak to mnie... - nie dokończyła, ciężko przełykając ślinę.
- Wiedza ciągnie za sobą odpowiedzialność. - próbował ją przekonać.
- Chcę wiedzieć. - odparła twardo.
Westchnął i przejechał rękami po twarzy.
- Powiem ci tylko tyle ile mogę.
- Zgoda.
Znów westchnął, złapał ją za rękę i zaprowadził do kuchni, gdzie zaczął opowiadać...
... A to o czym opowiadał nie było ani trochę normalne.


:D Mam nadzieję, że się podoba. Accio komentarze ;*
PS zastanawiam się czy nie przerzucić się na pisanie w trzeciej osobie :/ Co o tym myślicie?

CZYTASZ = KOMENTUJESZ












niedziela, 20 lipca 2014

VII


VII

Od razu pragnę strasznie was przeprosić ale 
zupełnie zapomniałam że wczoraj był 19. Zapewne 
nowa notka ukazała by się gdyby nie to, że poszłam na 
koncert. Otóż w mojej malutkiej mieścinie nieopodal
Łodzi, zagrał Kamil Bednarek! <3 Stałam pod samą sceną
i było tak cudownie! Po koncercie wrócił się na scenę po
 ręcznik i zaśpiewał jeszcze chyba ze trzy piosenki, a
połowę "Ciszy" śpiewała publiczność ( w tym ja 
oczywiście ) . Koncert przeciągnął się się do 
dwudziestej czwartej i jak wróciłam do domu to
od razu poszłam spać. Tak więc notka ukazuje się
dzisiaj :)  A dedykuję ją tej mojej leniwej przyjaciółce,
co to ją zmuszać musiałam, żeby blogi nadrobiła :* 
KaCe <3

PS wiem, rozdział króciutki, ale nadrobię to następnym ;)






   No więc dzień jak co dzień. Godzę się z dziewczyną, której od zawsze nienawidziłam. Kłócę się z przyjacielem. Całuję się z chłopakiem którego ledwo znam... A co tam! Żyję się chwilą! No chyba, że się nie żyje.
What? O czym ja w ogóle myślę? Nieważne.

     Rano gdy wstałam, spakowałam się do szkoły, ubrałam się i wyszłam na dwór. Oczywiście w pośpiechu poprzedniego dnia zapomniałam zabrać z szafki rzeczy i teraz jak idiotka leciałam do szkoły w samej bluzie mając na nogach trampki. Ślizgałam się na lodzie i było mi przeraźliwie zimno, ale nie chciałam iść do domu po coś do ubrania. Od kilku dni mieszkałam w hotelu. 
     Cieplej okryłam się bluzą i założyłam na głowę kaptur pocierając zaczerwienione dłonie. Przechodziłam właśnie obok jakiegoś spożywczaka kiedy zobaczyłam coś dziwnego. Mianowicie? Blond warkocz znikający za rogiem. Pochyliłam głowę i ruszyłam za jego właścicielem. Minęłam przystanek i wpadłam do jakiejś ślepej uliczki. Kiedy odwracałam się żeby odejść dotarło do mnie jak wielki popełniłam błąd. Ktoś ( hmm... no ciekawe kto? ) popchnął mnie na ścianę i przycisnął mi nóż do gardła. Poczułam jak po mojej szyi cienką strużką spływa krew. Nie, to nie krew. To wcale nie krew. Uspokój się. Wszystko będzie dobrze. 
Spojrzałam wreszcie na twarz napastnika. Oprócz tego uśmiechu szaleńca, musiałam przyznać, że brzydki to on nie był. Miał długie blond włosy, wyraziste rysy twarzy i oczy koloru zgniłej zieleni. Kiedyś musiały być piękne, ale teraz przesiąknięte złem straciły dawny blask. Szczerze? Było w nim coś takiego co od razu nakazywało się go bać. Mi jednak ( nie wiem czemu, nie pytajcie ) przypominał lalkę Barbie płci męskiej. Może to te włosy? Na prawdę nie mam pojęcia.
      Spojrzałam w te jego okropne oczy i zobaczyłam coś czego oczywiście zobaczyć nie powinnam. Wahanie. Gość zastanawiał się czy mnie zabić a ja rozmyślałam nad takimi błahostkami! 
- Znowu się spotykamy. - powiedział. Nie. On to wyskrzeczał. Normalnie jak ropucha. Kum Kum Rebe Rebe ( jeśli wiecie o co chodzi ).
- Nie znam cię. - odparłam próbując udawać odważną. 
W jego oczach widziałam, że ani trochę mi to nie wyszło. Mimo to grałam dalej.
- Nie szkodzi. Ja znam ciebie. - uśmiechnął się obrzydliwie. - Wiem o tobie o wiele więcej niż ci się wydaje, Dru. Byłem niedaleko w praktycznie każdej chwili twojego życia. - Dodał, a mnie obleciał strach. - Byłem obok gdy rodzice uderzyli samochodem w drzewo, bo niestety zepsuły im się hamulce. Byłem przy tym jak twój brat po raz pierwszy ćpał. Jak myślisz kto mu to zaproponował? - Uśmiechnął się smutno pod nosem. - To były czasy. Ehh, a ostatnio wypiłem sobie herbatkę z twoją babcią. Lubisz herbatę Dru?
- Nie lubię. - odparłam zaciskając zęby. Doskonale wiedziałam, że chciał mnie sprowokować.
- A szkoda. A noże lubisz? - spytał patrząc mi w oczy. - Też nie? A co lubisz?
- Lubię mieć spokój od psycholi. - warknęłam.
- Nie widzę tu żadnych. - wzruszył ramionami.
Nie odpowiedziałam. Usłyszałam kroki w uliczce obok ale wolałam, żeby ten idiota ich nie usłyszał. Kroki stawały się coraz donośniejsze. Teraz już na pewno słyszał.
Po zaułka wpadła osoba której nawet w najśmielszych marzeniach bym sobie tu nie wyobraziła. A jak spojrzała w naszą stronę na jej twarzy odmalował się strach, szok i współczucie. Fajnie tylko chłopaka Crystal mi tu brakowało do kompletu.
- Shiver? - spytał co chwilę przenosząc wzrok ze mnie na blondyna. - Shiver!
I zrobił coś co zaskoczyło mnie najbardziej. Rzucił się na napastnika i razem potoczyli się po ziemi. Jev był silny - jak to futbolista, ale blondyn pokonał go bez trudu i... uciekł. Zwiał.
Brunet wstał, popatrzył na mnie chwilę, wyjął chusteczkę higieniczną z kieszeni i podał mi ją. Popatrzyłam na niego jak na kosmitę ale wzięłam chusteczkę i skinęłam mu głową, przykładając prowizoryczny opatrunek do szyi.
- Kto to był? - zapytał.Wzruszyłam ramionami. - Nic nie mów Crystal.
I odszedł. Zupełnie jakby takie rzeczy były dla niego codziennością. No ale czego się miałam spodziewać? Już sam fakt że mi pomógł graniczył z cudem. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer. Odebrał po pierwszym dzwonku. - Halo?
- Musimy pogadać.
Widać wyczuł że coś jest nie tak.
- Jasne. Za dwadzieścia minut na tyłach szkoły.
Rozłączyłam się. Nadal byłam przerażona. Szybko uciekłam ze ślepego zaułka, w którym sprawy mogły się dziś potoczyć się zupełnie inaczej.



CZYTASZ = KOMENTUJESZ 




środa, 16 lipca 2014

VI


VI

Dedykuję wszystkim czytającym te bzdury ;)
Bo choć jest was tak malutko to i tak was kocham <3



  Następnego dnia poszłam już do szkoły.
Co prawda od kaca bolała mnie głowa ale starałam się to ignorować.
Noc spędziłam w hotelu do którego odprowadził mnie Nathan. Wstając rano wygrzebałam z torby bieliznę, jakąś ciemną bokserkę, białe rurki i kozaki, gdyż w nocy spadł pierwszy śnieg. Odświeżyłam się, założyłam płaszcz i naciągnęłam na głowę czapkę. Chwyciłam torbę z książkami, owinęłam na szyi szalik, zamknęłam drzwi pokoju na klucz i ruszyłam do szkoły.

***

Wepchnęłam płaszcz, szalik i czapkę do swojej szafki i zamknęłam ją, jednocześnie wpadając na George'a.
- O hej. - uśmiechnęłam się robiąc dobrą minę do złej gry.
- Czemu nie było cię w szkole? - zapytał bez cienia uśmiechu.
- Źle się czułam. - powiedziałam co z resztą było zgodne z prawdą.
- A to? - Wskazał palcem śliwę pod moim okiem, która mimo moich usilnych starań i tak prześwitywała spod makijażu.
- Potknęłam się. - zełgałam. 
- Aha. - Nie wierzył. - A Elena?
- Co Elena? - Udałam głupią.
- Jej też nie było, myślałem, że poszłyście gdzieś razem ale dzwoniłem do jej rodziców i mówili, że nie wróciła na noc. Dzisiaj też jej nie ma.
- Nie wiem co mogło się stać ale spróbuję się do niej dodzwonić. - pocieszyłam go znów lekko się uśmiechając. Jak mogłam taka być? Po co dawać mu fałszywą nadzieję?
- Taaa... Może od ciebie odbierze.
Pokiwałam lekko głową i ponad ramieniem chłopaka zobaczyłam Crystal razem z Giną i Harper idące w naszą stronę. Ocho! Zaczyna się przedstawienie.
      Crystal Parker - Śliczna blondynka o brązowych oczach, mogąca mieć każdego. Szkolna przewodnicząca i główna czirliderka. Warto napomknąć, że uwzięła się na mnie już w przedszkolu. 
      Gina Fitzpatrick - Prawa ręka Crystal ( zwanej przeze mnie Parkerką ), rudowłosa piękność i okropna jędza. Niby i ma chłopaka, ale zdradza go na prawo i lewo. Nienawidzę jej, zresztą z wzajemnością.
       Harper Bell - starsza o rok siostra Eleny. Nie zdała i teraz jest na naszym roku. Szczerze? Dziewczyna wygląda trochę, jakby była w tym trio za karę. Chodzi wiecznie ze skwaszoną miną i gdyby nie to, można by ją pomylić z wiecznie uśmiechniętą Eleną która jest jej dokładną kopią.
- Hej kretynko. - przywitała się Gina.
- Hej jędzo. - odparłam z radosnym uśmiechem. -  Czego tu?
- Grzeczniej. - pouczyła mnie Crystal. - Wyższa ranga społeczna to i większy szacunek się należy.
- Już lecę. - sarknęłam i kątem oka spojrzałam na George'a, stojącego obok mnie i wspierającego mnie "duchowo i emocjonalnie". No zróbże coś geniuszu! 
- Tak. Jak cie kopnę to polecisz. - warknęła Gina, tracąc tym samym resztkę godności.
- Nie ośmieszaj się. - mruknęła Harper trącając ją w żebro.
- A ty się zamknij! Po czyjej stronie jesteś?! - wrzasnęła Gina.
- Właściwie - Brunetka wzruszyła ramionami. - To chyba po żadnej.
Nie no. Opadła mi szczęka. Czy Harper właśnie przyznała, że nie jest po stronie Crystal? To może być ciekawe. Nie! To będzie zajebiście ciekawe! Niech ktoś leci po popcorn!
- Po żadnej? PO ŻADNEJ?! - wydarła się rudowłosa. - Tak!? To spie*dalaj!
Parkerka tylko spojrzała na nie z politowaniem, jakby od dawna spodziewała się takiej sytuacji i pociągnęła za sobą wściekłą Ginę której oczy ciskały błyskawice, nie odzywając się ani słowem.
- Dru.. - zaczęła Harper, jakby z... zawstydzeniem? - Pomóżcie mi odnaleźć siostrę. Ja wiem, że nie byłam w stosunku do was w porządku ale Crystal i Gina nie chciały jej ze mną szukać bo powiedziały, że o jedną idiotkę mniej i że nikt nie będzie za nią płakał... i pomyślałam, że skoro się z nią przyjaźnicie to...
- Pomożemy Ci. - odezwał się nagle George, o którym do tej pory całkiem zapomniałam.
- Serio? - spytała Harper, najwyraźniej tak samo zaskoczona słowami chłopaka jak ja.
Chłopak tylko skinął głową, a brunetka lekko się uśmiechnęła i odeszła.
- To ja już pójdę. Muszę z kimś pogadać. - zwróciłam się do przyjaciela. Chciałam się odwrócić ale złapał mnie za nadgarstek.
- Z kim?
- A czy to twoja sprawa?
- Przyjaźnimy się. - Taaa... jakby to był argument na wszystko; Rozjedź Crystal tirem. Przyjaźnimy się. ; Okradnij spożywczak. Przyjaźnimy się.
- Nie ważne. Już z nikim.
- To ten chłopak co cię wczoraj szukał? 
- Może. - odparłam wymijająco.
- Czyli to on?
- Nic takiego nie powiedziałam. - Zaprzeczyłam.
- Powiedziałaś.
- Dobra! Chcesz wiedzieć?! Tak idę pogadać z Nathanem! - warknęłam i przepchnęłam się przez dosyć pokaźną grupkę ludzi która zebrała się by obejrzeć przedstawienie.

***
Nie interesowało mnie, że z kimś gadał. Podeszłam do niego i do wysokiego blondyna, bodajże z trzeciej klasy.
- ... taaa.. i to jak on... - doszły mnie strzępki rozmowy.
- Hej. - przerwałam blondynowi, a on rzucił mi wilcze spojrzenie.
- O, hej Dru. - powiedział Nathan, nagle tracąc jakiekolwiek zainteresowanie rozmówcą. Obrażony chłopak odszedł w stronę szafek.
- Musimy pogadać.
- Jasne, ale nie tu. - Przyznał i pociągnął mnie za nadgarstek w stronę jakiejś pustej klasy. Gdy już byliśmy w środku zaryglował drzwi krzesłem, rozsiadł się na blacie pierwszej ławki i gestem pokazał mi, żebym zaczęła mówić.
- Tu się dzieje coś dziwnego. - Postanowiłam nie owijać w bawełnę i być bezpośrednią.
- Czyli co, twoim zdaniem? - spytał uśmiechając się chytrze. Och! Już ty dobrze wiesz!
- Nie wiem. Mówię "coś". Porwano moją przyjaciółkę, rozumiesz? Połowa szkoły już jej szuka. Tego nie da się zataić. Trzeba ją znaleźć.
Chłopak podszedł do mnie i założył ręce na piersi.
- I co masz zamiar z tym zrobić?
- Jak to co?! Szukać jej! - warknęłam. Już mnie irytował tym swoim spokojem.
- To nie jest ani mądre ani bezpieczne. - stwierdził z miną filozofa. - I nie pozwolę na to.
- Niby czemu? - spytałam zdziwiona.
Brunet jednak zignorował moje słowa i zrobił coś co zdziwiło mnie jeszcze bardziej. Podszedł bliżej, oparł ręce na mojej talii i złożył na moich wargach słodki pocałunek. W chwili gdy nasze usta się spotkały, po plecach przebiegł mi przyjemny dreszcz.
- Co robisz? - spytałam, kładąc obie ręce na jego torsie i odsuwając się. 
- Niewątpliwie coś głupiego. - odparł tylko i znów przyciągnął mnie do siebie. 
Tym razem nie protestowałam.




*HA! FUCK YEA! DOBRNĘŁAM DO TEGO MOMENTU!
Wiem, że krótko ale chyba w miarę ciekawie :D Dziękuję za wszystkie komentarze i zapraszam na następną notkę która ukaże się 19 lipca :D

CZYTASZ = KOMENTUJESZ








^ Łapajcie ślicznego gifa :3








niedziela, 13 lipca 2014

V


V

Nie dedykuję nikomu. Jeśli uważasz, że dedykacja należy 
się właśnie tobie, to możesz śmiało ją sobie przyznać ;)


(...) Przejechał palcem po jej twarzy kreśląc linię siniaka.
- Wygląda okropnie. - powiedział, nadal przyglądając się śliwie. - Powinno zejść za kilka dni.
- Jasne... - mruknęła i odwróciła wzrok. (...)
Nagle spojrzała na niego i osunęła się w jego ramionach. Jej oczy stały się szkliste by po chwili całkowicie wywrócić się białkami do góry. Potrząsnął nią. Najpierw delikatnie. Potem trochę bardziej zdecydowanie.
- Dru! - warknął coraz bardziej się irytując. Delikatnie się poruszyła, złość przeszła mu natychmiast. -  Dru! Słyszysz mnie?
Potrząsnął nią gwałtownie. Otworzyła oczy.
- Co się stało? - zapytała rozglądając się. - Cholera. - wyswobodziła się  jego objęć, złapała go za nadgarstek i pociągnęła w kierunku jej domu. 
- Co jest? - zapytał biegnąc obok niej.
- Szybciej! - krzyknęła i przyspieszyła. Podążył za nią. Zatrzymali się dopiero na werandzie jej domu. - Czym przyjechałeś?
- Motorem. - odparł nadal nie rozumiejąc o co chodzi.
- Mógłbyś mnie gdzieś podrzucić?
- Jasne, ale...
- To ja zaraz wracam, pilnuj drzwi. - powiedziała i już jej nie było. Zachodził w głowę co mogło się stać ale zanim zdążył się dokładnie zastanowić, dziewczyna już wróciła. Była ubrana w ciemne spodnie rurki, wysokie trapery i koszulkę w kratę, na to narzuciła kurtkę z czarnej skóry. Związała włosy w niedbałego koka, a przez ramię miała przewieszoną sportową torbę Reeboka wypełnioną po brzegi. Mimo iż był środek nocy miała na głowie okulary przeciwsłoneczne. Zamknęła dom na klucz i podbiegła do niego.
- Powiesz mi co się stało?
- Nie teraz. - powiedziała ciągnąc go za rękę w kierunku motoru.  -  Jedźmy do Zoong'a (klub - przyp. aut.) to wszystko ci wyjaśnię.
- Nigdzie nie jadę puki mi nie powiesz.
Jej oczy na moment znów zrobiły się białe. Tym razem jednak sama wróciła do rzeczywistości.
- Jesteś pewien? - Skinął głową. - Trzy...Dwa...Jeden.


***


- Jesteś pewien? - Skinął głową. - Trzy...Dwa...Jeden.
Z lasu wyłonili się ludzie którzy w wizji próbowali zaciągnąć mnie na polanę. Zrozumiałam bowiem, że nie było to nic innego jak wizja przyszłości. Gdyby nie ona, teraz leżała bym związana pośrodku niczego i mogła bym nie żyć.
- Okey. Zmieniłem zdanie. - powiedział rzucając mi jeden kask. Założył swój.- Wsiadaj na motor. 
Tak też zrobiłam. Po chwili mknęliśmy pustą drogą w kierunku Zoong'a. Objęłam go w pasie bojąc się spaść. Oczy zaczęły mi się zamykać. Zrozumiałam, że nie spałam od bardzo dawna. Starałam się oprzeć temu uczuciu ale niestety przegrałam walkę.


 ***

     Podjechał na róg siedemdziesiątej drugiej i piętnastej, zatrzymując się pod starym, można by pomyśleć opuszczonym budynkiem. Farba odchodziła ze ścian a okna były zabite deskami, jednak pomiędzy szczelinami można było dostrzec smugi światła. Zdjął z głowy kask i przez ramię zerknął na trzymającą się go kurczowo śpiącą dziewczynę. Delikatnie odsunął od siebie jej ręce i zdjął z jej głowy kask z pod którego w czasie jazdy wysunęły się ciemne kosmyki. Zszedł z motoru.
- Wstawaj. - szepnął delikatnie trącając dziewczynę w ramię. Zachwiała się i otworzyła oczy. - Ufasz mi już na tyle, żeby zasnąć gdy w środku nocy wiozę cię przez las? - zaśmiał się.
Rzuciła mu wilcze spojrzenie.
- Nie schlebiaj sobie. - powiedziała, a w kącikach jej ust pojawił się nikły uśmiech. Zeskoczyła z siedzenia i złapała się za brzuch wydając z siebie ciche aua. Spojrzał na nią zaniepokojony. Nie dalej jak dobę temu została brutalnie pobita, ale udawała, że nic jej nie jest. - To nic. Chodźmy.
Pierwsza ruszyła do budynku. Złapał jej torbę i podążył za nią. Gdy tylko uchyliła drzwi dało się słyszeć głośną muzykę w rytm której poruszały się setki ciał.
- Dobre miejsce na rozmowę! - wrzasnął, przekrzykując muzykę. Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami i ruszyła do baru. Poszedł za nią.
- Cześć Mark. Dwa kufle piwa. - powiedziała do barmana który tylko skinął głową, nawet nie prosząc jej o dowód ani nic w tym stylu. Po chwili odebrali piwo i ruszyli do stolika w rogu pomieszczenia.
- Często tu bywasz? - zaśmiał się, pociągając łyk alkoholu. 
- Ostatnio nie. - Pokręciła głową nie patrząc na niego.
- A wcześniej? - dociekał. Intrygowała go.
- A czy to ważne?
- Nie. Powiedz mi co się stało w lesie.
Westchnęła, napiła się i opowiedziała mu wszystko.
- O nie. - mruknął pod nosem. - Już po nas.
- Czemu? - powiedziała odstawiając pusty już kufel na stolik i przyglądając mu się uważnie.
- Wolałbym nie tutaj. - Prawie niezauważalnie skinął głową w stronę gości przy barze.
    Przyjrzała im się ukradkiem. Było ich trzech i bez zbędnego opisywania można powiedzieć, że byli brzydcy, grubi i wyglądali na gang motocyklowy. No wiecie. Bandanki, skórzane kurtki, glany... Te klimaty.
- Znasz ich?
- Nie osobiście. - szepnął. - Długa historia.
- To czemu nam się przyglądają?
- Jako jedyni nie tańczymy.
Prychnęła.
- Oni też nie.
- To faceci. Mają tańczyć za rączki w trójeczkę? 
- Racja. - powiedziała i wstała, chwytając dwa puste już kufle. Uniósł brwi. - Przyniosę coś mocniejszego.
Po chwili wróciła z dwoma butelkami whiskey i widząc jego zdziwioną minę odparła:
- Mam zamiar odreagować. - powiedziała i pociągnęła spory łyk trunku.
Gdy już wypili, chłopak spytał:
- Zatańczysz? 
- Co? - spytała odwracając głowę w jego stronę.
- Pytam czy ze mną zatańczysz.
Przez chwilę przypatrywała mu się zdziwiona.
- Eee... jasne, czemu nie. 
Wstał, złapał ją za rękę i wyprowadził na parkiet. Przetańczyli razem kilka szybkich piosenek gdy nagle DJ puścił coś wolnego. Niewiele myśląc dziewczyna przybliżyła się do swojego towarzysza i  zarzuciła mu ręce na szyję. Zaskoczony chłopak chwilę stał bez ruchu, zdziwiony jej zachowaniem ale po chwili objął ją w talii i przytulił do siebie. Dru wtuliła głowę w jego ramię i zamknęła oczy.
Miał jej tyle do powiedzenia jednak milczał, ciesząc się skradzioną chwilą.




* Mam nadzieję, że się podoba :D ja sama chichrałam się jak głupia pisząc ten rozdział <3333
a zwłaszcza zakończenie C:
Dziś 13, następny rozdział już 16 ;) czyli w środę ^^


CZYTASZ = KOMENTUJESZ












czwartek, 10 lipca 2014

IV

IV

Dla Leili Angel - weź już się nie niecierpliw no! ;) Dzisiaj jest 10 ;D

    
    Kurczowo trzymałam się szyi chłopaka bojąc się upaść. Nie wiedziałam kto mógł się zakraść do mojego domu ale byłam pewna, że to nikt typu dostawca pizzy. Bałam się. Tak cholernie się bałam. Najpierw rodzice, potem babcia, a potem prawie ja. Ile jeszcze razy śmierć miała przewinąć się przez moje życie, abym wreszcie mogła spać spokojnie? Może to zabrzmi dziwnie, bo poznaliśmy się wczoraj ale przy Nathanie czułam się względnie bezpieczna.  
    Chłopak biegł przed siebie, zręcznie omijając wszystkie przeszkody i sprawiając wrażenie, że zna ten las jak własną kieszeń. Z resztą kto wie? Może właśnie tak było? Usłyszałam jak ktoś za nami depcze zwiędłe liście, a ich szelest odbijał się echem od kory drzew. Chłopak przyspieszył by po chwili się zatrzymać.
- Schowaj się i nie wychodź. Zgubię go i wrócę po ciebie, jasne? - zapytał stawiając mnie na ziemi. Zachwiałam się i podparłam o jedno z drzew, ale skinęłam głową. Zanim się obejrzałam już go nie było. Okej. Gdzie by się tu schować? Rozejrzałam się i ujrzałam idealne miejsce. Była nim ogromna dziupla wydrążona w starym dębie, przysłonięta kotarą liści. Gdybym się skuliła, bez problemu bym się tam zmieściła. Chwiejnie podreptałam do drzewa, cały czas trzymając się za brzuch i próbując nie rozpłakać się z bólu. Wgramoliłam się do dziupli, uprzednio wyciągając z niej dwie wiewiórki i poprawiłam liście tak aby nie było mnie widać. Nagle usłyszałam kroki, które stawały się coraz to głośniejsze. Poprzez liście zobaczyłam wysoką postać z długim jasnym warkoczem. Musiałam mocno zagryźć zęby aby nie wyskoczyć z ukrycia nie zacząć okładać tego faceta pięściami. Byłam nieomal pewna, że to on zabił babcię. Facet przebiegł obok drzewa, nie zauważając mnie. 
Nie wiem ile tak siedziałam bo czas dłużył mi się w nieskończoność. Usłyszałam szelest liści, zza drzew wyłonił się Nathan.
- Dru? - wyszeptał.
- Tutaj. - odszepnęłam, lekko odsłaniając liście. Chłopak zaśmiał się, podszedł i odsunął liście pomagając mi wyjść. - Nieźle. - pokiwał z uznaniem głową, oglądając moją kryjówkę. - Nikt cię nie widział?  - zapytał nagle.
- Nie, spokojnie. Szła tędy pielgrzymka ale chyba nikt mnie nie zauważył.
Pokręcił głową i westchnął.
- Gdzie ten facet? - spytałam gdy ramię w ramię wracaliśmy przez las.
- Przez jakiś czas da nam spokój...
Zatrzymałam się  gwałtownie. Chłopak obejrzał się przez ramię.
- No co? - zapytał zdezorientowany. - Coś się stało?
- Przeżył?
- Czemu się tym przejmujesz? - spytał, odwracając się w moją stronę.
- Co mu zrobiłeś?
- Nic mu nie będzie. Poleży kilka dni i dojdzie do siebie. - powiedział podchodząc do mnie.
Cofnęłam się. Chłopak złapał mnie za ramię.
- Nie dotykaj mnie.
- Co ci się nagle stało? - zapytał, nie cofając ręki.
- Zabieraj łapę. - wycedziłam.
- Czemu się tak zachowujesz? 
Wyminęłam bo i ruszyłam przodem ale złapał mnie za rękę, odwrócił i przyciągnął do siebie.
- Puszczaj mnie.
- Mogłabyś mi wytłumaczyć o co ci chodzi?
Spojrzałam głęboko w jego niezwykle niebieskie oczy.
- Naprawdę nie rozumiesz? - spytałam z niedowierzaniem.
- Nie. - pokręcił głową.
- Dobrze, więc ci powiem. Nienawidzę bezsensownej przemocy. Widziałeś co mój brat zrobił mi niespełna dobę temu? Zachowałeś się dokładnie jak Jordan. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! - powiedziałam próbując mu się wyrwać ale był za silny. - Puść mnie! - załkałam, ale on jedynie przyciągnął mnie bliżej i przytulił.- Powiedziałam żebyś mnie puścił. - wydarłam się ale jego koszula skutecznie przytłumiła mój głos.
- Nie zamierzam. - odparł spokojnie i spojrzał mi w oczy.
- A to niby dlaczego? - spytałam wyrywając mu się, ale udał że nie usłyszał pytania. Przejechał palcem po mojej twarzy kreśląc linię siniaka.
- Wygląda okropnie. - powiedział nadal przyglądając się śliwie. - Powinno zejść za kilka dni.
- Jasne... - mruknęłam i odwróciłam wzrok. Nagle w krzakach coś się poruszyło. - Nathan? - spytałam zaniepokojona i wskazałam palcem krzaki. 
    Mimo iż był wieczór, a las był pogrążony w ciemnościach dało się wypatrzeć niewyraźną ludzką sylwetkę. Chłopak puścił mnie i zbliżył się do krzaków. To był błąd. Ktoś szybko zatkał mi usta dłonią i pociągnął w przeciwną stronę. Próbowałam się szarpać ale przeciwnik był za silny. Przeraziłam się nie na żarty. Koleś ciągnął mnie w las, podczas gdy ja nie mogłam zrobić nic aby ściągnąć na siebie uwagę chłopaka. Nagle coś przyszło mi do głowy. Kopnęłam przeciwnika, a ten był zmuszony na chwilę odetkać moje usta. Nadal pozostałam jednak w żelaznym uścisku.
- Nathan! - krzyknęłam najgłośniej jak tylko umiałam. Miałam tylko nadzieję, że chłopak mnie usłyszy. Napastnik odciągnął mnie dobre kilkanaście metrów. Nie wiedziałam co mam robić i zanim zdążyłam chociażby mrugnąć  znów zostałam zakneblowana. Zaciągnięto mnie na jakąś polanę z rozrzuconymi gdzieniegdzie pochodniami. Zawiązano mi oczy i usta jakąś brudną chustą i związano sznurem kończyny. Pomoc jednak nie nadchodziła. Powoli traciłam nadzieję.
- Dru! - usłyszałam wołanie, ale jakby takie odległe, jak gdyby ten kto nawoływał stał oddalony kilkanaście metrów. - Halo? Dru! Słyszysz mnie?
Ktoś gwałtownie mną potrząsnął. Otworzyłam oczy.




*Komentujcie, błagaaaaam! Znów tylko trzy osoby skomentowały :c no ale trudno... Jest was mało ale przynajmniej mam dla kogo pisać :cccc


CZYTASZ = KOMENTUJESZ!