Muzyka






czwartek, 10 lipca 2014

IV

IV

Dla Leili Angel - weź już się nie niecierpliw no! ;) Dzisiaj jest 10 ;D

    
    Kurczowo trzymałam się szyi chłopaka bojąc się upaść. Nie wiedziałam kto mógł się zakraść do mojego domu ale byłam pewna, że to nikt typu dostawca pizzy. Bałam się. Tak cholernie się bałam. Najpierw rodzice, potem babcia, a potem prawie ja. Ile jeszcze razy śmierć miała przewinąć się przez moje życie, abym wreszcie mogła spać spokojnie? Może to zabrzmi dziwnie, bo poznaliśmy się wczoraj ale przy Nathanie czułam się względnie bezpieczna.  
    Chłopak biegł przed siebie, zręcznie omijając wszystkie przeszkody i sprawiając wrażenie, że zna ten las jak własną kieszeń. Z resztą kto wie? Może właśnie tak było? Usłyszałam jak ktoś za nami depcze zwiędłe liście, a ich szelest odbijał się echem od kory drzew. Chłopak przyspieszył by po chwili się zatrzymać.
- Schowaj się i nie wychodź. Zgubię go i wrócę po ciebie, jasne? - zapytał stawiając mnie na ziemi. Zachwiałam się i podparłam o jedno z drzew, ale skinęłam głową. Zanim się obejrzałam już go nie było. Okej. Gdzie by się tu schować? Rozejrzałam się i ujrzałam idealne miejsce. Była nim ogromna dziupla wydrążona w starym dębie, przysłonięta kotarą liści. Gdybym się skuliła, bez problemu bym się tam zmieściła. Chwiejnie podreptałam do drzewa, cały czas trzymając się za brzuch i próbując nie rozpłakać się z bólu. Wgramoliłam się do dziupli, uprzednio wyciągając z niej dwie wiewiórki i poprawiłam liście tak aby nie było mnie widać. Nagle usłyszałam kroki, które stawały się coraz to głośniejsze. Poprzez liście zobaczyłam wysoką postać z długim jasnym warkoczem. Musiałam mocno zagryźć zęby aby nie wyskoczyć z ukrycia nie zacząć okładać tego faceta pięściami. Byłam nieomal pewna, że to on zabił babcię. Facet przebiegł obok drzewa, nie zauważając mnie. 
Nie wiem ile tak siedziałam bo czas dłużył mi się w nieskończoność. Usłyszałam szelest liści, zza drzew wyłonił się Nathan.
- Dru? - wyszeptał.
- Tutaj. - odszepnęłam, lekko odsłaniając liście. Chłopak zaśmiał się, podszedł i odsunął liście pomagając mi wyjść. - Nieźle. - pokiwał z uznaniem głową, oglądając moją kryjówkę. - Nikt cię nie widział?  - zapytał nagle.
- Nie, spokojnie. Szła tędy pielgrzymka ale chyba nikt mnie nie zauważył.
Pokręcił głową i westchnął.
- Gdzie ten facet? - spytałam gdy ramię w ramię wracaliśmy przez las.
- Przez jakiś czas da nam spokój...
Zatrzymałam się  gwałtownie. Chłopak obejrzał się przez ramię.
- No co? - zapytał zdezorientowany. - Coś się stało?
- Przeżył?
- Czemu się tym przejmujesz? - spytał, odwracając się w moją stronę.
- Co mu zrobiłeś?
- Nic mu nie będzie. Poleży kilka dni i dojdzie do siebie. - powiedział podchodząc do mnie.
Cofnęłam się. Chłopak złapał mnie za ramię.
- Nie dotykaj mnie.
- Co ci się nagle stało? - zapytał, nie cofając ręki.
- Zabieraj łapę. - wycedziłam.
- Czemu się tak zachowujesz? 
Wyminęłam bo i ruszyłam przodem ale złapał mnie za rękę, odwrócił i przyciągnął do siebie.
- Puszczaj mnie.
- Mogłabyś mi wytłumaczyć o co ci chodzi?
Spojrzałam głęboko w jego niezwykle niebieskie oczy.
- Naprawdę nie rozumiesz? - spytałam z niedowierzaniem.
- Nie. - pokręcił głową.
- Dobrze, więc ci powiem. Nienawidzę bezsensownej przemocy. Widziałeś co mój brat zrobił mi niespełna dobę temu? Zachowałeś się dokładnie jak Jordan. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! - powiedziałam próbując mu się wyrwać ale był za silny. - Puść mnie! - załkałam, ale on jedynie przyciągnął mnie bliżej i przytulił.- Powiedziałam żebyś mnie puścił. - wydarłam się ale jego koszula skutecznie przytłumiła mój głos.
- Nie zamierzam. - odparł spokojnie i spojrzał mi w oczy.
- A to niby dlaczego? - spytałam wyrywając mu się, ale udał że nie usłyszał pytania. Przejechał palcem po mojej twarzy kreśląc linię siniaka.
- Wygląda okropnie. - powiedział nadal przyglądając się śliwie. - Powinno zejść za kilka dni.
- Jasne... - mruknęłam i odwróciłam wzrok. Nagle w krzakach coś się poruszyło. - Nathan? - spytałam zaniepokojona i wskazałam palcem krzaki. 
    Mimo iż był wieczór, a las był pogrążony w ciemnościach dało się wypatrzeć niewyraźną ludzką sylwetkę. Chłopak puścił mnie i zbliżył się do krzaków. To był błąd. Ktoś szybko zatkał mi usta dłonią i pociągnął w przeciwną stronę. Próbowałam się szarpać ale przeciwnik był za silny. Przeraziłam się nie na żarty. Koleś ciągnął mnie w las, podczas gdy ja nie mogłam zrobić nic aby ściągnąć na siebie uwagę chłopaka. Nagle coś przyszło mi do głowy. Kopnęłam przeciwnika, a ten był zmuszony na chwilę odetkać moje usta. Nadal pozostałam jednak w żelaznym uścisku.
- Nathan! - krzyknęłam najgłośniej jak tylko umiałam. Miałam tylko nadzieję, że chłopak mnie usłyszy. Napastnik odciągnął mnie dobre kilkanaście metrów. Nie wiedziałam co mam robić i zanim zdążyłam chociażby mrugnąć  znów zostałam zakneblowana. Zaciągnięto mnie na jakąś polanę z rozrzuconymi gdzieniegdzie pochodniami. Zawiązano mi oczy i usta jakąś brudną chustą i związano sznurem kończyny. Pomoc jednak nie nadchodziła. Powoli traciłam nadzieję.
- Dru! - usłyszałam wołanie, ale jakby takie odległe, jak gdyby ten kto nawoływał stał oddalony kilkanaście metrów. - Halo? Dru! Słyszysz mnie?
Ktoś gwałtownie mną potrząsnął. Otworzyłam oczy.




*Komentujcie, błagaaaaam! Znów tylko trzy osoby skomentowały :c no ale trudno... Jest was mało ale przynajmniej mam dla kogo pisać :cccc


CZYTASZ = KOMENTUJESZ!








4 komentarze:

  1. Aaaaa ja nie mogę ale czadowo zaczyna się robić niech te dni szybciej lecą ja chce następny.

    OdpowiedzUsuń
  2. ASKSNWBHHHSSMSJSJSOSOSBJSLSL
    Jaram się jak małe dziecko. DOSTAŁAM DEDYK!!! Świetny rozdział. Ale nie jestem pierwsza :( Czekam na next.
    Pozdrawiam i życzę weny
    LA.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam,że tak późno dodaję koma,ale jakoś wczoraj nie miałam czasu :(
    A jeśli chodzi o rozdział...Po prostu zajebisty :]
    Czekam na następny i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń